Zima wprawdzie nie daje się we znaki tego roku, ale i tak kto żyw rusza w poszukiwaniu białego szaleństwa.
Mnie rzuciło tego roku na narty do Szwajcarii na tak zwany pierwszy śnieg (między świętami i Nowym Rokiem). Był naprawdę pierwszy. Mróz, zawieje, zamiecie, mgła - było wszystko, słońce zresztą też. Alpy szwajcarskie mają swój szczególny, posępny urok. Stoki są położone wysoko (pod 3000 m npm.) dlatego warunki narciarskie są świetne, ale też bywa bardzo zimno.
A St.Moritz kurort bogactwa i blichtru pięknie świątecznie udekorowany wyglądał tak:
Żyć nie umierać. To toast na Nowy Rok.
0 komentarze:
Prześlij komentarz