Może to dziwne ale mnie ten dzień kojarzy się z młodością, z rodzinnym spotkaniem, a przede wszystkim z gotowaniem przez moją mamę gołąbków. A na deser - szarlotka ( jak mawiała mama "Z ostatnich antonówek"). Ale to nie taka zwyczajna szarlotka. Mama w swojej młodości dostała przepis od księdza gospodyni z kurpiowszczyzny, a ta z kolei od swojej mamy czy babci. Więc teraz kolej na mnie. Muszą dochować rodzinnej tradycji i dziś będę piekła szarlotkę, której przepis ma kilkadziesiąt lat albo i więcej - wspominając już tylko gołąbki.
A oto przepis:
70 dag mąki posiekać z nie całą kostką masła (ok. 250 gram),
jedną szklanką cukru pudru, dwoma łyżeczkami proszku do pieczenia i jednym cukrem waniliowym,
dodać dwa jaja i jedno żółtko,
dwie łyżki śmietany (najlepiej 18%),
wyrobić,
podzielić na dwie części,
I część dobrze rozwałkować i włożyć do foremki posmarowanej masłem iposypanej bułką tartą i to wstawić do ciepłego pieca na 5-6 min. (lekko podpiec),
2 kg obranych antonówek podzielić na niezbyt drobne części dodać do nich sok z jednej cytryny, dwie łyżki cukru i jeden cukier waniliowy oraz ubić białko z dwóch jajek i połączyć je z jabłkami. Po czym jabłka ułożyć na podpieczonym cieście iposypać jedną łyżeczkę cynamonu.,
II część ciasta rozwałkować cienko i położyć na jabłkach, wstawić do piekarnika na
1 godzinę i 20 minut.,
Po upieczeniu posypać cukrem pudrem.